Wizyta w Londynie to długo oczekiwany wyjazd. Szukałem i czekałem aż wreszcie na stronie wizz air w sierpniu pojawiły się bilety po 39 zł. Dolot do Luton. Do tego udało się kupić bilety na autobus easy bus za 1 funta.
Na stronie airbnb nocleg w 1 dzielnicy za jedyne 300 zł. I wszystko gotowe.
Przed wyjazdem lekki niepokój bo to w końcu tydzień po zamachach w Paryżu. Jednak nie dajemy się zwariować i stawiamy się o 4 rano na lotnisku w Pyrzowicach. Odprawa szybka i bezproblemowa. Wylot punktualna. Ostatni rzut oka na pogodę jaka ma być w londynie. Ma nas przywitać śnieg.
Lot spokojny. Przebija się przez chmury i faktycznie wita nas śnieg. No cóż. Pogoda mówiła tez ze około 10 będzie juz słoneczko
Easy bus szybko i sprawnie dowozi nas w okolice Pałacu Buckhingham.
Jesteśmy w Londynie
Bardzo ważne informacje, w którą stronę patrzeć na ulicy na nadjeżdżające pojazdy.
Swoją drogą przez dwa dni pobytu i tak myliły nam się strony
:)
Pierwsy kroki po opuszczeniu autabusu kierujemy pod Pałac Buc khingham.
Królowa chyba była w środku. Godzina 9 więc zapewne jadła śniadanie
:)
Właściwie to nie wiem , czy jeśli flaga jest na maszcie to Królowa jest czy jej nie ma? Ktoś wie?Pogoda jak na Londyn - cudowna. Nie padało, wiatr zrywał jednak czapki z głów - być może wymuszając zdjęcie nakrycia przed Królową.
Mieliśmy bardzo mały bagaż, jednakże postanowiliśmy zanieść go do wynajmowanego mieszkania.
Mieszkanie wynajmowaliśmy przez Airbnb. Jak na Londyn cena rewelacyjna - 60 funtów.
Do tego bardzo blisko centrum w dzielnicy Clerkenwell. Dosłownie rzut beretem od centrum.
Po drodze mijamy już wystrojone sklepy, wystawy sklepowe i słynnego Ritza
:) - tu nie śpimy wolimy poczuć klimat prawdziwego Londynu
:)
Po drodze słynne Piccadily Circus
Oraz nie mniej słynny M&M's World - jeszczena długo przed otwarciem kłębił się spory tłum ludzi chcącyh spróbować tego nie lada przysmaku - my tu jeszcze wrócimy
:)
Po około 1 godzinie drogi docieramy do naszego mieszkania. Przesympatyczna Samantha umożliwia nam zostawienie bagaży o tak wczesnej porze.
Mieszkanie skromne, ale na nasze potrzeby wystarczające. Kuchnia i łazienka wspólna dla 3 mieszkań.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Muzeum Wielkiej Brytanii. Zawsze w jakimś miejscu staramy sie odwiedzić, jakieś muzeum, które zobrazuje historię kraju, narodu. Muzeum Brytyjskie można zwiedzać za darmo. Więc w szczególności zachęcam do odwiedzenia. My ze względu na ograniczony czas potraktowaliśmy wystawy trochę z grubsza. Przy dłuższym pobycie zwiedzanie może zając zapewne nawet cały dzień.
Muzeum robi ogromne wrażenie - zbiory chyba nawet większe niż w Luwrze w Paryżu.
Dalej poszliśmy pod Trafalgar Square
Jak widać pogoda letnia
:) Na placu kwiaty i znicze upamiętniające niedawne zamachy terrorystyczne w Paryżu. Co ciekawe należy dodać, że w Londynie pomimo wydarzeń paryskich nie widać wzmożonych kontroli, zupełny brak paniki i popadania w paranoję. Policji bardzo mało.
Na placu w tym samym czasie jakaś manifestacja kobiet. Nie wiem o co im chodziło.
W drodze do Big Bena mijamy słynną Straż Konną Jej Królewskiej Mości. Konie pomimo tego, że stały przy bardzo ruchliwej ulicy, nie reagowały zupełnie na ludzi, każdy oczywiście robił sobie z nimi zdjęcia i je głaskał, a one nie wzruszone.
Pomnik pamięci ofiar. Niemniej słynną budkę telefoniczną
:) Po kilku krokach pokazał nam się słynny Big Ben, może nie on bo w zasadzie dzwona nie widzieliśmy, ale wieża potocznie tak nazywana
:)
Sama wieża zegarowa oraz Parlament Wielkiej Brytanii robią ogromne wrażenie. Styl architektoniczny nieziemski. To trzeba zobaczyć. Oczywiśćie w pobliżu podziwiamy inne genialne zabytki - Katedrę Westminsterską oraz Westminster Abbey.
W pobliżu tych zabytków znajduje się niewielki plac/park na którym są pomniki słynnych i zasłużonych nie tylko dla Królestwa ludzi. Był tam Winston Churchill, Dalajlama. Nam brakowało np. Wałęsy czy Jana Pawła II. Kilka kroków dalej po drugiej stronie Tamizy - słynne London Eye. Nie wchodziliśmy. Robi wrażenie.
Po zaczerpnięciu wdechu i wypiciu kawy ruszamy dalej...Zgadza się to ten sklep...Większości produktów, jakie tam były nawet nie znałem
:) Znakomicie jednak się chodziło pomiędzy tymi półkami i podziwiało te cuda
:)
Pogoda faktycznie genialna - no może oprócz wiatru - wiało niesamowicie, ale nie ma co narzekać bo najbardziej obawiałem się że będziemy chodzić jak zmokłe kury
:)
-- 05 Gru 2015 18:40 --
Do city już nie poszliśmy - następnym razem
:) Wychodzimy z tego niesamowitego kwartału Londynu i przechodzimy do dzielnicy Soho.
Po drodze cudowny park i Wyspa Kaczek.
Mija nas również takie cudo Oraz takie Mijamy plan zdjęciowy do jakiejś produkcji Bollywood - na placu Waterloo Oraz Horse Guard od tyłu
I w kocu dochodzimy do wspomnianego wcześniej Świata M&M's Genialny przykład co robi z ludźmi znakomity marketing. To co tam się działo, to szaleństwo, które wstąpiło w ludzi jest nie doopisania.
O widzisz, czyli dobrze myślałem że Królowa zajadała śniadanie
:)A mieszkałem w Clerkenwell. W sumie nie wiem czy to pierwsza strefa, ale stosunek cena/odległość dla mnie pierwsza klasa
:)
Jeśli wierzyć w PR-owe historie o rodzinie królewskiej, to QEII o 9:00 umierałaby już z głodu. Podobno wcześnie wstaje i sumiennie podchodzi do swoich obowiązków, np. http://www.royal.gov.uk/HMTheQueen/DayI ... rning.aspx.Tak, Clerkenwell to 1. strefa. Czy w kolejnych częściach zobaczymy ratusz albo Smithfield Market?
:-)
Trafiłeś na dobrą pogodę (jak na koniec listopada); nawet jeśli momentami trudno było w to uwierzyć. Dzięki temu zdjęcia z Trafalgar Sq i Parliament Sq pięknie Ci (Wam?) wyszły. Widzę, że byliście w miejscu o wiele bardziej charakterystycznym dla Londynu niż M&M's World - Fortnum & Mason. W tym domu towarowym - obok Harrodsa i Selfridges - panie z towarzystwa kupowały słodycze czy inne artykuły spożywcze, żeby wysłać je swym mężom czy - charytatywnie - innym żołnierzom na fronty obu wojen światowych.Ale ze zdjęć nie wynika, że dotarliście do Katedry Westminsterskiej. Do Opactwa - owszem. I do kościoła św. Małgorzaty też.
Kara napisał(a):Czy w kolejnych częściach zobaczymy ratusz albo Smithfield Market?
:-)Przygotowałem już te zdjęcia do wrzucenia (dla Ciebie
:) ),ale zamieszczę inne, bo w zakamarkach City jest wiele perełek i może ktoś, kiedyś się powłóczy wokół "ogórka" i skorzysta z podpowiedzi.
Piękne zdjęcia! Londyn jest super
:) A wystawy sklepu Fortnum&Mason faktycznie bajeczne. Kara o nich napisała (nie pamiętam, w jakim wątku)-byłam,zobaczyłam, zachwyciłam się. Nawet widzę półkę z biskwitami z lemon curd-smak taki sobie, ale puszka ładna
:) . Wewnatrz -ech, dobrze, że nie miałam bagażu-groziłoby mi bankructwo
;) .Ale ja uwielbiam miejsca z ciekawym żarełkiem
:)
Zgadza się to ten sklep...Większości produktów, jakie tam były nawet nie znałem
:)Znakomicie jednak się chodziło pomiędzy tymi półkami i podziwiało te cuda
:)Pogoda faktycznie genialna - no może oprócz wiatru - wiało niesamowicie, ale nie ma co narzekać bo najbardziej obawiałem się że będziemy chodzić jak zmokłe kury
:)
Cudo nr 1 robi rundkę po mieście i zjeżdża popływać po Tamizie. Fajna zabawa dla dzieci mniejszych i większych.
;-)Cuda typu nr 2 lub jeszcze bardziej "wypasione" można zobaczyć w każdy weekend wieczorem w okolicach Harrodsa. Czasami na dość egzotycznych rejestracjach.PS Samochód zamawiany przez Uber nie jest taksówką. To auto prywatne. Oprócz różnic formalnych i finansowych ważne jest to, że prawdziwy taksówkarz (cabbie) musi posiąść The Knowledge, czyli wiedzę o topologii miasta i omijaniu wszechobecnych korków. I na drugim etacie bywa też jednocześnie komikiem, psychologiem i londonistą.
;-)
Właśnie się zastanawiałem czy ta amfibia wjeżdża do rzeki... jeśli tak to warto przy kolejnej okazji się tym przewiezc. Faktycznie takich wozów jak cudo nr 2 to w Londku całe mnóstwo. A co do ubera to w Polsce chciałem skorzystać juz po przyjeździe z Londynu ale kierowca nie przyjechał. Z drugiej strony gdy miałem podróż za 0 funtów vs 12-15 funtów to wybrałem to pierwsze
Wjeżdża. Czasem nawet koło siedziby MI6. Polecam - szczególnie w ciepłe dni.O różnicy pomiędzy Uberem a taksówką (black cab) wspomniałam tylko dlatego, że jeżdżenie po centralnym Londynie "wg mapy" może się okazać sadomasochistyczną rozrywką. A na bezkosztowy przejazd tym drugim środkiem transportu też jest metoda (uk-londyn-i-6-innych-miast-pound-30-nowy-uzytkownik-aplikacji,1500,83709).Niezłe mieliście tempo. Czekam na ciąg dalszy.
:-)
Wybieram się z żoną do Londa w styczniu, dzięki za inspiracje - w życiu bym nie pomyślał, że istnieje coś takiego jak M&M's world - koniecznie muszę tam zajrzeć
:D
rafgrzeg napisał:Z drugiej strony nie widzieliśmy żeby ludzie wyglądający na Brytyjczyków pracowali
:)A jak wygląda Brytyjczyk?
:-D Szczególnie taki z Greater London (czyli regionu, który mamy na myśli mówiąc o Londynie). Obawiam się, że nie przypomina Henryka VIII.
:-)Poza tym, wydaje mi się, że jednak widzieliście policjantów, żołnierzy czy oficerów Border Force (zawody zarezerwowane dla poddanych QEII) ...
;-)
Kara napisał:rafgrzeg napisał:Z drugiej strony nie widzieliśmy żeby ludzie wyglądający na Brytyjczyków pracowali
:)A jak wygląda Brytyjczyk? Jak to jak, ma napewno brodę [emoji1]
rafgrzeg napisał:Właśnie się zastanawiałem czy ta amfibia wjeżdża do rzeki... jeśli tak to warto przy kolejnej okazji się tym przewiezc.Podobny sprzęt mają w Budapeszcie, tylko tam wygląda bardziej jak autobus i pewnie, pomimo kosztu w grubych tysiącach forintów, taniej wychodzi.
Kara napisał:Cudo nr 1 robi rundkę po mieście i zjeżdża popływać po Tamizie. Fajna zabawa dla dzieci mniejszych i większych.
;-)Cuda typu nr 2 lub jeszcze bardziej "wypasione" można zobaczyć w każdy weekend wieczorem w okolicach Harrodsa. Czasami na dość egzotycznych rejestracjach.Amfibia zawsze wjezdza do rzeki kolo MI6 na Vauxhall. Pracowalam tam kiedys obok, wiec czesto chodzilam na lunch na lawki przed MI6. Rano duzo ciekawych aut kreci sie wlasnie w tych rejonach, St James Park, Westminster, itp. Bogatsi dojezdzaja do pracy/biura
;-) A arabskie drogie i ekstrawaganckie auta mozna podziwiac przy hotelu Dorchester na Park Lane. SLS, to juz inwestycja, bo rosnie na wartosci.
Na stronie airbnb nocleg w 1 dzielnicy za jedyne 300 zł. I wszystko gotowe.
Przed wyjazdem lekki niepokój bo to w końcu tydzień po zamachach w Paryżu. Jednak nie dajemy się zwariować i stawiamy się o 4 rano na lotnisku w Pyrzowicach. Odprawa szybka i bezproblemowa. Wylot punktualna. Ostatni rzut oka na pogodę jaka ma być w londynie. Ma nas przywitać śnieg.
Lot spokojny. Przebija się przez chmury i faktycznie wita nas śnieg. No cóż. Pogoda mówiła tez ze około 10 będzie juz słoneczko
Easy bus szybko i sprawnie dowozi nas w okolice Pałacu Buckhingham.
Jesteśmy w Londynie
Bardzo ważne informacje, w którą stronę patrzeć na ulicy na nadjeżdżające pojazdy.
Swoją drogą przez dwa dni pobytu i tak myliły nam się strony :)
Pierwsy kroki po opuszczeniu autabusu kierujemy pod Pałac Buc
khingham.
Królowa chyba była w środku. Godzina 9 więc zapewne jadła śniadanie :)
Właściwie to nie wiem , czy jeśli flaga jest na maszcie to Królowa jest czy jej nie ma?
Ktoś wie?Pogoda jak na Londyn - cudowna. Nie padało, wiatr zrywał jednak czapki z głów - być może wymuszając zdjęcie nakrycia przed Królową.
Mieliśmy bardzo mały bagaż, jednakże postanowiliśmy zanieść go do wynajmowanego mieszkania.
Mieszkanie wynajmowaliśmy przez Airbnb. Jak na Londyn cena rewelacyjna - 60 funtów.
Do tego bardzo blisko centrum w dzielnicy Clerkenwell. Dosłownie rzut beretem od centrum.
Po drodze mijamy już wystrojone sklepy, wystawy sklepowe i słynnego Ritza :) - tu nie śpimy wolimy poczuć klimat prawdziwego Londynu :)
Po drodze słynne Piccadily Circus
Oraz nie mniej słynny M&M's World - jeszczena długo przed otwarciem kłębił się spory tłum ludzi chcącyh spróbować tego nie lada przysmaku - my tu jeszcze wrócimy :)
Po około 1 godzinie drogi docieramy do naszego mieszkania. Przesympatyczna Samantha umożliwia nam zostawienie bagaży o tak wczesnej porze.
Mieszkanie skromne, ale na nasze potrzeby wystarczające. Kuchnia i łazienka wspólna dla 3 mieszkań.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Muzeum Wielkiej Brytanii. Zawsze w jakimś miejscu staramy sie odwiedzić, jakieś muzeum, które zobrazuje historię kraju, narodu.
Muzeum Brytyjskie można zwiedzać za darmo. Więc w szczególności zachęcam do odwiedzenia.
My ze względu na ograniczony czas potraktowaliśmy wystawy trochę z grubsza. Przy dłuższym pobycie zwiedzanie może zając zapewne nawet cały dzień.
Muzeum robi ogromne wrażenie - zbiory chyba nawet większe niż w Luwrze w Paryżu.
Dalej poszliśmy pod Trafalgar Square
Jak widać pogoda letnia :)
Na placu kwiaty i znicze upamiętniające niedawne zamachy terrorystyczne w Paryżu.
Co ciekawe należy dodać, że w Londynie pomimo wydarzeń paryskich nie widać wzmożonych kontroli, zupełny brak paniki i popadania w paranoję. Policji bardzo mało.
Na placu w tym samym czasie jakaś manifestacja kobiet. Nie wiem o co im chodziło.
W drodze do Big Bena mijamy słynną Straż Konną Jej Królewskiej Mości.
Konie pomimo tego, że stały przy bardzo ruchliwej ulicy, nie reagowały zupełnie na ludzi, każdy oczywiście robił sobie z nimi zdjęcia i je głaskał, a one nie wzruszone.
Pomnik pamięci ofiar.
Niemniej słynną budkę telefoniczną :)
Po kilku krokach pokazał nam się słynny Big Ben, może nie on bo w zasadzie dzwona nie widzieliśmy, ale wieża potocznie tak nazywana :)
Sama wieża zegarowa oraz Parlament Wielkiej Brytanii robią ogromne wrażenie. Styl architektoniczny nieziemski. To trzeba zobaczyć.
Oczywiśćie w pobliżu podziwiamy inne genialne zabytki - Katedrę Westminsterską oraz Westminster Abbey.
W pobliżu tych zabytków znajduje się niewielki plac/park na którym są pomniki słynnych i zasłużonych nie tylko dla Królestwa ludzi. Był tam Winston Churchill, Dalajlama. Nam brakowało np. Wałęsy czy Jana Pawła II.
Kilka kroków dalej po drugiej stronie Tamizy - słynne London Eye.
Nie wchodziliśmy.
Robi wrażenie.
Po zaczerpnięciu wdechu i wypiciu kawy ruszamy dalej...Zgadza się to ten sklep...Większości produktów, jakie tam były nawet nie znałem :)
Znakomicie jednak się chodziło pomiędzy tymi półkami i podziwiało te cuda :)
Pogoda faktycznie genialna - no może oprócz wiatru - wiało niesamowicie, ale nie ma co narzekać bo najbardziej obawiałem się że będziemy chodzić jak zmokłe kury :)
-- 05 Gru 2015 18:40 --
Do city już nie poszliśmy - następnym razem :)
Wychodzimy z tego niesamowitego kwartału Londynu i przechodzimy do dzielnicy Soho.
Po drodze cudowny park i Wyspa Kaczek.
Mija nas również takie cudo
Oraz takie
Mijamy plan zdjęciowy do jakiejś produkcji Bollywood - na placu Waterloo
Oraz Horse Guard od tyłu
I w kocu dochodzimy do wspomnianego wcześniej Świata M&M's
Genialny przykład co robi z ludźmi znakomity marketing.
To co tam się działo, to szaleństwo, które wstąpiło w ludzi jest nie doopisania.